Moja dzidzia dorosła do spacerówki. Dla mnie to duża ulga, bo wciąż za mało jest podjazdów i im mniejszy i lżejszy wózek, tym lepiej dla moich pleców. Wózek należał do mojego synka. Sprawdził się w stu procentach. Teraz wystarczyło go odświeżyć i trochę "zmienić wystrój", bo choć wózeczek ten sam, to przecież dzieci różne i każde zasługuje na coś swojego.
Uszyłam podkładkę pod plecki i pupę z bawełny wypełnionej (a jakże!) kocykiem polarowym z Jyska. Na chłodniejsze dni jest kocyk dopinany na guziczki. Poza tym uszyłam mięciutkie nakładki na szelki i dołożyłam zabawkę- misia znanego z poprzedniego postu. Miś ma w środku grzechotkę, jest zawieszony na wstążeczce i mocowany przy pomocy klamry do włosów, którą kupić można wszędzie. Zależało mi, żeby zabawka była odpinana. W pasmanterii nie znalazłam niestety żadnej lepszej klamry. Jestem zadowolona z efektu. Wózek jest sprawdzony, ale trochę inny, bardziej dziewczęcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz