środa, 31 sierpnia 2016

Idziemy do żłobka



      No i stało się- idziemy do żłobka. Myślałam, że jako doświadczona mama będę to mniej przeżywała. Niestety, jest tak samo smutno jak kilka lat temu, kiedy do żłobka szedł mój syn. Wiem już, że będzie to bardzo dobre miejsce. Panie są ciepłe i miłe, zabawki kolorowe, dobre obiadki - wszystko tam jest jak trzeba. Tylko ja będę tęsknić...
      Uszyłam mojej małej damie torebeczkę na zapasowe pieluszki i mokre chusteczki. Do kompletu jest mała laleczka- grzechotka. Znalazłam nowy sposób na fajną grzechotkę. Teraz zamiast pojemniczka po Tic-Tac- ach kupuję malutkie pudełeczka podróżne na krem. Wkładam do takiego pudełeczka dwa koraliki, zakręcam i mam bezpieczną grzechotkę, którą wsuwam do wnętrza zabawki i zaszywam. Ta wersja grzechotki ma, moim zdaniem, lepszy dźwięk.
      Już tęsknię za moją malutką dziewczynką...


sobota, 27 sierpnia 2016

Worek do szkoły lub przedszkola- inspiracje


       Każdego roku pod koniec sierpnia szyję worek do przedszkola, a teraz do szkoły i do żłobka dla moich milusińskich. Worki na zdjęciach to prace z poprzednich lat. Te nowe woreczki dopiero powstają. W tym roku mój syn zamówił lokomotywę, więc będzie lokomotywa.
       Taki worek jest potrzebny na kapcie, a w szkole też na strój sportowy, który dzieci przechowują w woreczku w szufladzie w sali (swoją drogą fajnie pani to wymyśliła, bo dzieci nie zapominają strojów). Zdjęcie drukuję na specjalnym papierze, który można naprasować na tkaninę. Wzór zawsze rysuję sobie na kartce, a potem wymyślam jak to przenieść na tkaninę. Wszystkie kawałeczki tkanin podklejam flizeliną i przyszywam jak zwykłą aplikację. Odkryłam, że im bardziej uproszczony wzór, tym efekt ładniejszy. Wcześniej zależało mi, żeby aplikacja miała dużo szczegółów, ale okazało się to zgubne, bo w ogromie szczegółów i wzorów gubi się to co najważniejsze. Samą mnie to zdziwiło. Wkrótce pokażę tegoroczne worki. Bardzo mnie cieszy ta praca.

wtorek, 23 sierpnia 2016

FunPark Žirafa w Ostrawie

    FunPark Žirafa w Ostrawie to ponad 2300 m2 dobrej zabawy dla dzieci i odpoczynku dla rodziców. Kiedyś była w tym miejscu mała salka zabaw, ale niedawno przypadkiem odkryliśmy,     że powstał oddzielny budynek, w którym znajdują się karuzele, dmuchańce do skakania, baseny        z piłeczkami, tory przeszkód, autka i jeżdżące zwierzaki, automaty do gry, ściany wspinaczkowe, zjeżdżalnie... Trudno wymienić wszystkie atrakcje. Podobno urządzeń do zabawy jest ponad 90. Znaczna część sali jest wyłożona pianką, więc nawet maluszki mogą się czuć bezpiecznie                   i swobodnie sobie raczkować lub stawiać pierwsze kroczki. Dla rodziców przewidziano leżaki, wygodne fotele lub stoliki z krzesłami. Można usiąść tak, żeby obserwować dziecko lub nieco dalej, w bardziej zacisznym miejscu. W sali jest restauracja z kawiarnią, zamykane szafki i wygodne toalety dostosowane do potrzeb maluchów, starszych dzieci i dorosłych. Personel jest bardzo pomocny. Moje dzieci szalały tam przez cały dzień. Naprawdę polecam salę zabaw FunPark Žirafa  w Ostrawie!







piątek, 19 sierpnia 2016

Lala dla siostry

     Moja córka miała urodziny. Jej brat bardzo przeżywał ten fakt i przygotował się na tę chwilę. Tydzień wcześniej tworzył laurkę, a tuż przed urodzinami wymyślił, że musi podarować coś jeszcze. Stanęło na tym, że zrobił lalkę. Podobnie jak poduszkę dla taty- namalował lalę na płótnie. Potem ją wspólnie wycięliśmy i zszyliśmy na maszynie.
     To zaangażowanie i serce jakie włożył w przygotowanie prezentu sprawia, że lala jest piękniejsza od każdej księżniczki, nawet tej z Krainy Lodu. Córeczka bardzo się cieszyła.
Cudne te moje dzieci!

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Kapciuszki


     Oto kapcie z niczego. Tak naprawdę to z czegoś, ale z czegoś przeznaczonego do wyrzucenia- ze starych koszulek. Może nie są bardzo piękne, ale na pewno są wygodne. Pierwszy raz skusiłam się na taki projekt, ale myślę, że można poszaleć tutaj z kolorami. Zależy co mamy akurat pod ręką.
     Do wykonania takich kapci potrzeba kilku starych koszulek dzianinowych. Najpierw tniemy je na wąskie paski. Potem łączymy paski ze sobą (ja po prostu je wiązałam, ale można je zszyć). Następnie robimy bardzo długi warkocz i formujemy go w podeszwę. I tu zaczyna się najtrudniejsza część "operacji", bo trzeba te warkocze układać i jednocześnie zszywać. Ja zrobiłam to ręcznie, bo moja maszyna nie dałaby rady przeszyć tak grubego materiału. Była to najtrudniejsza część pracy. Następnie z pozostałych pasków materiału na szydełku trzeba wykonać górną część kapcia. Nie podam tu wymiarów, bo to zależy od wielkości stopy. Ja wszystko robiłam dopasowując rozmiar na bieżąco. Każda pani (albo i pan) wprawna w szyciu i dzierganiu poradzi sobie z tym zadaniem. Następnie górną część kapcia trzeba przyszyć do dolnej i mamy sukces!
     Podeszwa takiego kapcia jest naprawdę solidna. Żeby była też bezpieczna, można ją pokropić klejem np. do tkanin. Wtedy stanie się też antypoślizgowa, a konstrukcja podeszwy będzie dodatkowo zabezpieczona.
     Wiem, że niektóre panie robią też bardzo ładne dywaniki, wykorzystując taką samą technikę. Ze starych koszulek można też robić torby, biżuterię, zabawki i wiele innych rzeczy. Zachęcam do własnych poszukiwań, bo to tania i przyjemna zabawa.

czwartek, 11 sierpnia 2016

Dinopark w Libercu



      Dinopark to takie sztuczne zoo z dinozaurami. Kto raz był, właściwie wie czego się spodziewać. Dla dzieciaków jest to frajda, dla rodziców... różnie. Dlaczego warto odwiedzić liberecki Dinopark? Moim zdaniem jest kilka powodów.
      W Czechach jest cała sieć dinoparków, które należą do jednej firmy. Wydawało mi się, że będzie to oznaczało, że każdy park jest taki sam, ale nie- odwiedziłam już kilka i każdy jest naprawdę inny. W Libercu pierwszy raz byłam w takim miejscu zlokalizowanym w budynku. Dzięki temu wrażenia są zupełnie inne. Przede wszystkim prawie wszędzie panuje półmrok. Dinozaury w takim oświetleniu dla mnie są trochę straszne (tym bardziej, że większość porusza się i wydaje dźwięki). Bałam się szczególnie jak zareaguje moja mała córeczka, bo syn już tam był kilkakrotnie, ale była zachwycona, więc moje obawy okazały się bezpodstawne. Dzięki takiej lokalizacji, ekspozycję można odwiedzać niezależnie od pogody czy pory roku. Minusem jest to, że ten budynek to jednocześnie centrum handlowe. Kiedy przebywamy w Dinoparku absolutnie tego nie czujemy, ale jednak aby tam dojść trzeba przejść przez te wszystkie sklepy. Dla osób, które nie lubią zakupów i wystaw krzyczących "kup mnie" to na pewno nie jest wymarzona lokalizacja.
        Podoba mi się to, że obok dinozaurów, które są ciekawie opisane, ekspozycja jest poszerzona    o wiadomości dotyczące człowieka i ewolucji, a także o wątki ekologiczne. Poza tym możemy też zobaczyć jak skonstruowane są dinozaury w parku i pobawić się takim dinozaurem-robotem. Wielką atrakcją dla dzieci jest prawdziwy helikopter, do którego można wsiąść, a także bardzo fajny tor przeszkód prowadzący wokół ekspozycji. Co kilka minut możemy przeżyć burzę w tropikach lub odwiedzić kino 4D. Dodatkowo dzieci mogą pojeździć takimi zabawnymi pojazdami po specjalnie przygotowanym torze, pobawić się w piaskownicy lub na placu zabaw. Rodzice w tym czasie mogą posiedzieć przy kawie. Wszystkie te atrakcje są w cenie biletu. Dodatkowo płatne są tylko tatuaże dla dzieci wykonywane na miejscu, sklepik z pamiątkami i kawiarnia. Przy wyjściu można także zjeść obiad.
        W libereckim Dinoparku dzieci się pobawią, rodzice odpoczną i nie wydadzą przy tym fortuny. Jest to miłe miejsce, w którym warto spędzić trochę czasu.




       
       

niedziela, 7 sierpnia 2016

Tak sobie lepimy

       Lubimy sobie czasem coś ulepić z masy solnej. Kiedyś kojarzyła mi się ona ze świętami               i aniołkami. Ten etap przerabiałam dawno temu. Pewnego dnia pomyślałam jednak, że przecież takie zabawy z ciastem mogą być fajne o każdej porze roku. Dlatego teraz czasem lepimy sobie zabaweczki a potem malujemy je farbami. Masa solna nie jest bardzo trwała, ale to nie jest dla nas kłopot. Gotowe wyroby można polakierować lakierem bezbarwnym, jeśli chcemy zachować je na dłużej. My co jakiś czas wyrzucamy część prac. Zawsze możemy zrobić sobie nowe. W końcu największa zabawa jest przy lepieniu i malowaniu!

środa, 3 sierpnia 2016

Świat Techniki w Ostrawie




     Odkryliśmy kolejne miejsce, które będzie dla nas stałym punktem wypadowym niezależnie od pogody i pory roku. To niedawno powstały Świat Techniki w czeskiej Ostarawie.  Już sama lokalizacja jest niesamowita. Wiele razy byłam przejazdem w  Ostrawie Vitkowicach                          i fascynowała mnie plątanina ogromnych rur biegnących nad ulicą. Jeszcze niedawno była tu kopalnia i huta. Zresztą, chyba jeszcze w niektórych częściach coś tam produkują, ale większość wspaniałych hal, pachnących jeszcze smarem i ciężką pracą, zamieniono na centrum techniki, galerię i salę koncertową. Jest tam surowo, industrialnie i magicznie. Uwielbiam takie miejsca.
     Świat techniki to cztery części, które można zwiedzać niezależnie od siebie. Jest zabytkowa kopalnia, ale zwiedzanie jest możliwe tylko ze starszymi dziećmi (powyżej 6 lat). Dla maluchów przeznaczono prześliczny plac zabaw z urządzeniami do eksperymentów wodnych, kopalnią              i budową, wiejską zagrodą, pomieszczeniami do odgrywania ról- sklepem, gabinetem lekarskim, salą koncertową. Jest też pomieszczenie, w którym można nagrać film lub wystąpić w programie telewizyjnym.
      Kolejna część, to ogromna hala, gdzie znajdują się prawdziwe zabytki techniki jak lokomotywy, autobusy, motory, samochody, maszyny parowe, samoloty i statki kosmiczne. Wszystkie eksponaty są dostępne dosłownie na wyciągnięcie ręki, bo można ich dotykać, wchodzić do środka, część z nich ma specjalnie pokazane wnętrze. Raj dla mechaników i pasjonatów techniki. Mnie zainteresował dział dla krawcowych- od kołowrotka, przez maszyny tkackie, po różne maszyny do szycia. Bardzo chętnie wycięłam sobie z moim synkiem ozdoby ze styropianu i wytoczyłam z drewna ozdobną gałeczkę. Po hali można poruszać się swobodnie, wszystkie opisy zabytków i stanowisk do wykonania prac własnych są również w języku polskim. Obsługa jest bardzo miła, chętnie opowiadają o każdym eksponacie i objaśniają zasady działania.
Ta część Świata Techniki jest zupełnie inna od wszystkich takich miejsc, w których byłam. Tutaj nie ma eksponatów, które nie byłyby prawdziwe. Każde urządzenie kiedyś komuś służyło i chociaż na mechanice nie znam się tak bardzo (ale jak tam pojeżdżę, to chyba to się zmieni) to fascynuje mnie "dusza" i piękno tych rzeczy.
       Największa część ostrawskiego Świata Techniki to mieszcząca się na trzech piętrach ekspozycja dotycząca różnych dziedzin nauki - człowiek, zmysły, prąd, woda, kosmos, itd. Napiszę tylko o tym co wydaje mi się wyjątkowe w Ostrawie. Bardzo fajne są eksponaty dotyczące genetyki                      i nowoczesnej medycyny. Można pobawić się i spróbować dokonać zapłodnienia metodą in vitro (trudne), albo zobaczyć swoje własne ciało w przekrojach (fascynujące). Cudowna jest muszla (wykonana przez artystę Petra Nikla), do wnętrza której możemy wejść i spotkać samego siebie. Eksponat nazywa się "Oaza duszy". Wewnątrz jest cicho, spokojnie. Możemy przez chwilę pobyć sami ze sobą, poczuć nasz "wewnętrzny wszechświat". W muszli jest maleńkie okienko, przez które wpada odrobina światła, ale obraz widziany przez nie jest odwrócony. To oko małża.  Niesamowite doświadczenie.
Ciekawe jest też drzewo życia, które uświadamia nam, że jesteśmy częścią świata przyrody. Bardzo fajny jest ogromny piec hutniczy (w końcu Świat Techniki jest na terenie huty). Można sobie w nim (trochę wirtualnie- nie widziałam jeszcze takiego ciekawego rozwiązania) wytopić łyżkę.
        Ostrawski Świat Techniki jest wyjątkowy. Przepiękne miejsce i (jakie to czeskie!) filozofia, sztuka łączą się tutaj z techniką w sposób niespotykany. To miejsce ma duszę. Polecam zwiedzanie  w całości lub odkrywanie go kok po kroku. Ja wracam do Świata Techniki już wkrótce!









poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Koszulka dla mojego pirata


     Mój mały pirat dostał od mamy koszulkę. Zakochałam się w tej tkaninie. Świetna jakość i ten wzór... Mało szyję dla syna, ale chyba to się zmieni. Znalazłam kilka interesujących tkanin, a teraz trzeba tylko wygospodarować czas na szycie... Latem to naprawdę nie jest łatwe.