Dawniej lala była luksusem, raczej nie do zabawy a dla ozdoby. U mojej babci całe lata stała piękna lala w zielonej sukni, której nie wolno było dotykać. Dzieci i tak sobie radziły. Robiło się lale z gałganków, z papieru, z patyczków, bibułki, z ciasta i z chleba. Mnie jakoś bliżej do tych zwykłych, ale miękkich, kochanych lal do przytulania. Uwielbiam je szyć i wymyślać. Dotąd nie bardzo miałam dla kogo. Trochę lal rozdałam, trochę zrobiłam dla synka i dla siebie, ale odkąd pojawiła się mała dziewczynka w moim domu... Myślę, że powstanie ich duuuużo. Dzisiaj pokazuję moje matrioszki- z filcu i z materiału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz