Fajnie jest wyjechać na ferie, ale nie zawsze jest to możliwe. Kiedyś wydawało mi się, że muszę zawsze zorganizować jakiś wyjazd. Niestety, ostatnie lato spędziliśmy w domu. Było mi przykro, że nie mogę dziecku zapewnić "prawdziwych wakacji". Któregoś dnia mój syn powiedział, że ma bardzo szczęśliwe wakacje, bo jest z mamą. Zrozumiałam, że to nie chodzi o to gdzie spędzimy ten czas, ale jak go wykorzystamy. A pomysłów zawsze mamy mnóstwo.
Każde miasto w czasie ferii organizuje jakieś zajęcia dla dzieci. Ja, jeśli zostajemy w mieście, przeglądam te propozycje tym bardziej, że często nic lub niewiele kosztują. Fajną ofertę mają biblioteki, kina, baseny i domy kultury. Warto coś wybrać.
Zawsze w wolnym czasie planujemy jakiś basen, bo kochamy wodę. Miłym pomysłem jest wizyta w ZOO lub palmiarni. Czasem decydujemy się na teatr, maraton filmów w kinie lub wizytę bądź warsztaty w muzeum.
Jeśli nie mamy ochoty wychodzić z domu to malujemy, lepimy, kleimy. Prace plastyczne powstają u nas w ilościach hurtowych. Inna propozycja to nauka szycia, majsterkowania czy gotowania (w zależności od upodobań i umiejętności rodziców). W tym roku cały czas robimy też eksperymenty z "Wielkiej księgi eksperymentów". Fajnym pomysłem jest robienie zdjęć. Można zaproponować temat np. portrety członków rodziny, nasze miasto, "martwa natura" z ulubionych zabawek czy figurek. Potem można razem zająć się edycją fotografii na komputerze. Na koniec ferii powstanie niezła wystawa. Ostatnio mój syn nagrywa też filmiki telefonem i już myślę, żeby zrobić z tego jakiś teledysk, dłuższy film- jeszcze nie wiem, ale razem możemy się pobawić tym materiałem na komputerze.
Co robić w domu, kiedy nic się nie chce robić? My urządzamy sobie kino w domu i z popcornem w ręku oglądamy bajki. Inny pomysł to mecze balonowe, chociaż zdarza się nam prawdziwa piłka nożna w salonie. Czasami wyciągamy też stroje karnawałowe i robimy bal.
Ferie w domu nie muszą być nudne, a najważniejsze jest to, że jesteśmy razem.
środa, 27 stycznia 2016
Ferie z dziećmi. Może nad morze?
Nie lubię zimy. Nie jeżdżę na nartach, łyżwach, sankach. Moje ciało nie toleruje zimna i zimy. Nie lubię ferii zimowych. Wolałabym je zamienić na ferie wiosenne lub jesienne, ale cóż- dzieci mają wolne, coś trzeba robić. Jeśli jest naprawdę mroźna, śnieżna zima to nie jedziemy nigdzie. Ostatnio jednak klimat jest dla mnie łaskawszy. Moja propozycja na ferie zimowe jest trochę nietypowa- zamiast gór, proponuję morze. Po pierwsze dlatego, że kocham wodę. Nie, nie jestem morsem, ale nawet latem trudno o przyjemną kąpiel w Bałtyku. Przyjemne natomiast są spacery po plaży, szum morza i cudowne o tej porze roku powietrze.
Jak zorganizować taki wyjazd z dziećmi? Dla mnie priorytetem jest wygoda- moja i dzieci oraz atrakcje dla nich. Z tego powodu nie polecam wypadu do wioski rybackiej, gdzie zimą jest wszystko zamknięte. Lepiej wybrać się do Kołobrzegu, Gdańska i okolic, albo na Hel. Przed wyjazdem warto sprawdzić czy baseny w okolicy są otwarte, ponieważ niektóre nadmorskie parki wodne zimą są nieczynne. W miejscach, które wymieniłam, atrakcji dla dzieci nie brakuje o każdej porze roku. A co zyskują rodzice? Wszystkie budy z tandetą są w tym okresie pozamykane. Jest spokojnie, nie ma tłoku na plażach i deptakach. Warto wybrać rodzinny hotel, gdzie znajdzie się kącik dla dziecka. W niektórych miejscach są również oferowane animacje dla dzieci. Szczerze polecam taki wyjazd.
Jak zorganizować taki wyjazd z dziećmi? Dla mnie priorytetem jest wygoda- moja i dzieci oraz atrakcje dla nich. Z tego powodu nie polecam wypadu do wioski rybackiej, gdzie zimą jest wszystko zamknięte. Lepiej wybrać się do Kołobrzegu, Gdańska i okolic, albo na Hel. Przed wyjazdem warto sprawdzić czy baseny w okolicy są otwarte, ponieważ niektóre nadmorskie parki wodne zimą są nieczynne. W miejscach, które wymieniłam, atrakcji dla dzieci nie brakuje o każdej porze roku. A co zyskują rodzice? Wszystkie budy z tandetą są w tym okresie pozamykane. Jest spokojnie, nie ma tłoku na plażach i deptakach. Warto wybrać rodzinny hotel, gdzie znajdzie się kącik dla dziecka. W niektórych miejscach są również oferowane animacje dla dzieci. Szczerze polecam taki wyjazd.
poniedziałek, 25 stycznia 2016
Łowickie krzesełko
Kupiłam małe drewniane krzesełko, ale nie byłabym sobą gdybym je zostawiła takie "gołe". Namalowałam na nim łowicką wesołą parę. Od razu krzesełko stało się takie bardziej moje.
niedziela, 24 stycznia 2016
Kiedy dzieci się nudzą, chętnie się pouczą... chemii
W szkole nie lubiłam chemii. W podstawówce wyglądało to tak, że pani godzinami dyktowała nam jakieś definicje i opisy doświadczeń (!) a potem był z tego sprawdzian. W szkole średniej podobnie. Pewnie moja przygoda z chemią skończyłaby się marnie, gdyby nie mój mąż- omnibus chemiczny, który zdał maturę z tego przedmiotu na piątkę i moja ciekawość świata. W przypadku moich dzieci nie czekam na panią w szkole, której będzie się chciało lub nie, tylko zakupiłam "Wielką księgę eksperymentów" i tak w wolnych chwilach bawimy się w chemików, fizyków i przyrodników. Takich książek jest na rynku sporo i warto z nich korzystać. Są tam opisy doświadczeń i ich naukowe wyjaśnienie podane w formie przystępnej dla dzieci. My ostatnio zajmowaliśmy się kwasami i zasadami w naszej domowej kuchni. Efekty widać na zdjęciach.
Zachęcam też do odwiedzania parków nauki. Mój ukochany, to nowa IQLANDIA w Libercu (wcześniej była trochę mniejsza). Jest to centrum nauki, gdzie na pięciu piętrach można przeprowadzić niezliczoną ilość doświadczeń z zakresu chemii, fizyki, mechaniki. Można też dowiedzieć się prawie wszystkiego o człowieku, jego budowie, zmysłach, nawet o chorobach. Zachęcam do samodzielnego przeprowadzenia operacji metodą laparoskopową. Niezapomniane przeżycie! Wiele dowiecie się również o przyrodzie, żywiołach (można poczuć na własnej skórze jak wygląda huragan i trzęsienie ziemi). Kto ma ochotę- poleci w kosmos i zrobi sobie zdjęcie na Księżycu. Na terenie IQLandii jest też planetarium. Trudno opisać tu wszystkie atrakcje. Ja po kilku godzinach nie poczułam, że minął czas. Zawsze kiedy jestem w Libercu odwiedzam to miejsce.
piątek, 22 stycznia 2016
Prezenty na chrzest
Dzisiaj mój pierwszy post na zamówienie. Poproszono mnie o radę co można kupić z okazji chrztu. Być może komuś się przydadzą moje propozycje. Myślę, że można też wykorzystać moje refleksje kupując prezent z okazji urodzenia się dziecka.
Ja dzielę prezenty z okazji chrztu na trzy grupy: pieniądze, prezenty praktyczne i oryginalne. Jeżeli ktoś ma zamiar obdarować dziecko i rodziców pieniędzmi, to może sobie darować czytanie pozostałego tekstu.
Mam kilka refleksji dotyczących pieniędzy. Uważam, że jest to delikatna kwestia. Sama mam takie doświadczenie, że otrzymałam w prezencie pieniądze (które były mi wtedy potrzebne, zresztą komu nie są), ale zostało to tak zrobione, że czułam się podle. Trzeba zastanowić się trzy razy jak podarować pieniądze i kogoś nie urazić zbyt dużą, zbyt małą kwotą lub sposobem wręczenia tej sumy. Czuję też gęsią skórkę na plecach kiedy słyszę, że w niektórych rodzinach jest cennik za chrzest, ślub, urodziny. To bardzo, bardzo przykre i smutne.
Mam też takie "prezentowe" doświadczenia, że dostałam od kogoś drobiazg, ale tak wręczony, w takim momencie, z takim sercem, że wspominam te chwile do dziś. Niezwykle też cenię to, że ktoś poświęcił czas na wybranie czegoś SPECJALNIE dla mnie lub nawet (jeżeli potrafi) zrobił coś dla mnie sam.
Prezenty praktyczne na chrzest są bardzo fajne. Warto zorientować się wcześniej co rodzice już mają lub czego potrzebują. Moje propozycje na praktyczne prezenty to:
-komplet ubranek -zawsze przydadzą się bodziaki, pajacyki, śpioszki, ale trzeba sprawdzić rozmiar; lepiej kupić większe ubranko, niż za małe,
-kocyk, pościel, śpiworek do spania lub do wózka, ręcznik,
-krzesełko do karmienia,
-zastawa stołowa dla dziecka plus komplet śliniaczków,
-zabawka.
Kupując prezent praktyczny warto zwrócić uwagę na marki kupowanych przedmiotów i atesty. Jeśli ubranko, to z porządnej bawełny, jeśli krzesełko to bezpieczne. Lepiej kupić mniej, ale w dobrym gatunku. W końcu chodzi o malutkie dziecko. Trzeba też dobrze zastanowić się nad kolorem/fasonem ewentualnego ubranka. Odradzam bijący po oczach róż, żółty i czarny, chyba, że wiemy, że w takich barwach gustują rodzice. Zabawek jest na rynku mnóstwo, ale tutaj też, moim zdaniem, najważniejsza jest marka i wszystkie atesty. Polecam zabawki Fisher Price, Smoby Cotoons, IKEA. Maluszki lubią grzechotki, lampki z projektorem, zabawki z pozytywką, karuzelki, stoliczki i maty do zabawy. Na "poważniejsze" lale i samochody przyjdzie jeszcze czas.
Szczególnie polecam: uspokajacz spadające gwiazdki firmy Fisher Price, miś szumiś (trzeba go sobie wygooglować; w tej chwili ma je w ofercie kilka konkurencyjnych firm) i wszystkie zabawki dla maluchów ze Smoby Cotoons.
Prezenty oryginalne:
-sesja zdjęciowa dla maluszka lub dla maluszka z rodzicami,
-zestaw książeczek na różne etapy życia,
-kolorowe pudło wypełnione misiami różnej wielkości,
-pościel z wyhaftowanym imieniem dziecka lub uszyta na zamówienie w niepowtarzalny deseń,
-maskotka według naszego projektu uszyta na zamówienie,
-jeśli potraficie- samodzielnie zrobione na drutach, uszyte, wyhaftowane przedmioty,
-album na pierwsze lata dziecka (można kupić w księgarniach),
-zestaw do odciśnięcia dłoni/stópki.
Książeczki warto podzielić, np. dwie dla maluszka, dwie dla przedszkolaka i dwie dla starszaka. Teraz jest bardzo dużo pięknych publikacji dla dzieci. Jeśli ktoś nie ma pomysłu co kupić, to zachęcam do zaglądania na stronę fundacji "Cała Polska Czyta Dzieciom". Tam znajduje się lista książek rekomendowanych dla dzieci w różnym wieku. Można też kupić klasykę: Tuwim, Brzechwa, Andersen. Ja bym rozważała literaturę skandynawską, a także znakomitych polskich autorów jak Gellner, Olech, Kasdepke. Inny klucz to po prostu pięknie wydane książeczki, a takich dzisiaj naprawdę nie brakuje.
Personalizowana pościel, maskotka własnego projektu- takie rzeczy oferują wyspecjalizowane firmy, które można znaleźć bez trudu w sieci. Zachęcam też do zaglądania do internetowych galerii, które oferują produkty handmade.
Pomyślałam, że jest jeszcze jedna kategoria, której nie wymieniłam na początku : prezenty związane z religią. Zawsze można kupić "Biblię dla dzieci", różaniec, święty obrazek, medalik.
Mam nadzieję, że zainspirowałam kogoś. Okazuje się, że prezent na chrzest to nie taka prosta sprawa.
Ja dzielę prezenty z okazji chrztu na trzy grupy: pieniądze, prezenty praktyczne i oryginalne. Jeżeli ktoś ma zamiar obdarować dziecko i rodziców pieniędzmi, to może sobie darować czytanie pozostałego tekstu.
Mam kilka refleksji dotyczących pieniędzy. Uważam, że jest to delikatna kwestia. Sama mam takie doświadczenie, że otrzymałam w prezencie pieniądze (które były mi wtedy potrzebne, zresztą komu nie są), ale zostało to tak zrobione, że czułam się podle. Trzeba zastanowić się trzy razy jak podarować pieniądze i kogoś nie urazić zbyt dużą, zbyt małą kwotą lub sposobem wręczenia tej sumy. Czuję też gęsią skórkę na plecach kiedy słyszę, że w niektórych rodzinach jest cennik za chrzest, ślub, urodziny. To bardzo, bardzo przykre i smutne.
Mam też takie "prezentowe" doświadczenia, że dostałam od kogoś drobiazg, ale tak wręczony, w takim momencie, z takim sercem, że wspominam te chwile do dziś. Niezwykle też cenię to, że ktoś poświęcił czas na wybranie czegoś SPECJALNIE dla mnie lub nawet (jeżeli potrafi) zrobił coś dla mnie sam.
Prezenty praktyczne na chrzest są bardzo fajne. Warto zorientować się wcześniej co rodzice już mają lub czego potrzebują. Moje propozycje na praktyczne prezenty to:
-komplet ubranek -zawsze przydadzą się bodziaki, pajacyki, śpioszki, ale trzeba sprawdzić rozmiar; lepiej kupić większe ubranko, niż za małe,
-kocyk, pościel, śpiworek do spania lub do wózka, ręcznik,
-krzesełko do karmienia,
-zastawa stołowa dla dziecka plus komplet śliniaczków,
-zabawka.
Kupując prezent praktyczny warto zwrócić uwagę na marki kupowanych przedmiotów i atesty. Jeśli ubranko, to z porządnej bawełny, jeśli krzesełko to bezpieczne. Lepiej kupić mniej, ale w dobrym gatunku. W końcu chodzi o malutkie dziecko. Trzeba też dobrze zastanowić się nad kolorem/fasonem ewentualnego ubranka. Odradzam bijący po oczach róż, żółty i czarny, chyba, że wiemy, że w takich barwach gustują rodzice. Zabawek jest na rynku mnóstwo, ale tutaj też, moim zdaniem, najważniejsza jest marka i wszystkie atesty. Polecam zabawki Fisher Price, Smoby Cotoons, IKEA. Maluszki lubią grzechotki, lampki z projektorem, zabawki z pozytywką, karuzelki, stoliczki i maty do zabawy. Na "poważniejsze" lale i samochody przyjdzie jeszcze czas.
Szczególnie polecam: uspokajacz spadające gwiazdki firmy Fisher Price, miś szumiś (trzeba go sobie wygooglować; w tej chwili ma je w ofercie kilka konkurencyjnych firm) i wszystkie zabawki dla maluchów ze Smoby Cotoons.
Prezenty oryginalne:
-sesja zdjęciowa dla maluszka lub dla maluszka z rodzicami,
-zestaw książeczek na różne etapy życia,
-kolorowe pudło wypełnione misiami różnej wielkości,
-pościel z wyhaftowanym imieniem dziecka lub uszyta na zamówienie w niepowtarzalny deseń,
-maskotka według naszego projektu uszyta na zamówienie,
-jeśli potraficie- samodzielnie zrobione na drutach, uszyte, wyhaftowane przedmioty,
-album na pierwsze lata dziecka (można kupić w księgarniach),
-zestaw do odciśnięcia dłoni/stópki.
Książeczki warto podzielić, np. dwie dla maluszka, dwie dla przedszkolaka i dwie dla starszaka. Teraz jest bardzo dużo pięknych publikacji dla dzieci. Jeśli ktoś nie ma pomysłu co kupić, to zachęcam do zaglądania na stronę fundacji "Cała Polska Czyta Dzieciom". Tam znajduje się lista książek rekomendowanych dla dzieci w różnym wieku. Można też kupić klasykę: Tuwim, Brzechwa, Andersen. Ja bym rozważała literaturę skandynawską, a także znakomitych polskich autorów jak Gellner, Olech, Kasdepke. Inny klucz to po prostu pięknie wydane książeczki, a takich dzisiaj naprawdę nie brakuje.
Personalizowana pościel, maskotka własnego projektu- takie rzeczy oferują wyspecjalizowane firmy, które można znaleźć bez trudu w sieci. Zachęcam też do zaglądania do internetowych galerii, które oferują produkty handmade.
Pomyślałam, że jest jeszcze jedna kategoria, której nie wymieniłam na początku : prezenty związane z religią. Zawsze można kupić "Biblię dla dzieci", różaniec, święty obrazek, medalik.
Mam nadzieję, że zainspirowałam kogoś. Okazuje się, że prezent na chrzest to nie taka prosta sprawa.
środa, 20 stycznia 2016
Jednorożce
Pomysł na taką zabawkę przyszedł mi do głowy, kiedy obserwowałam zabawę mojego syna z jego przyjaciółką. Dziewczynki teraz szaleją na punkcie pewnej bajki o konikach i jednorożcach. Podobno chłopcom nie wolno tego oglądać. Trochę czasu nam zajęły dyskusje o tym, że nie ma bajek "tylko dla dziewcząt" i "tylko dla chłopców". W ogóle nie rozumiem dlaczego dzisiaj, kiedy moda, fryzury, styl życia, niemal wszystko jest uniseks, zabawki i bajki są tak bardzo podzielone na te dla chłopców i dla dziewczynek. Ostra granica- róż i błękit, zestawy dla sprzątaczek, praczek i kucharek, które wyglądają jak księżniczki (!) i zestawy dla "prawdziwych mężczyzn", którzy walczą z dinozaurami, potworami, ewentualnie ratują świat w wozie policyjnym lub strażackim. Nie zgadzam się z tym i dlatego uszyłam dwa jednorożce : dla mojego syna i dla jego przyjaciółki. Jest to moja swobodna interpretacja tematu, bo uznałam, że tyle jest "prawdziwych" koników z bajki w sklepach, że nie ma sensu szyć kopii 1:1.
Jako ciekawostkę dodam, że wyobrażenie jednorożca pod postacią białego konia pojawiło się dopiero w średniowieczu. Wcześniej były to raczej hybrydy posiadające cechy różnych zwierząt np. jelenia, lwa, słonia, czy innych. Jednorożce pojawiały się już w starożytnych mitach i legendach. Chrześcijaństwo przyczyniło się do powstania aktualnej do dziś symboliki związanej z tym stworzeniem. W średniowieczu uosabiał on Najświętszą Marię Pannę lub Chrystusa. Wierzono, że sproszkowany róg tego zwierzęcia jest panaceum na choroby i trucizny. Jednorożec w sztuce oznacza niewinność i czystość. Współcześni ateiści stworzyli natomiast przeciwny symbol różowego niewidzialnego jednorożca, który uosabia "brak Boga", czy też "brak wiary".
Jako ciekawostkę dodam, że wyobrażenie jednorożca pod postacią białego konia pojawiło się dopiero w średniowieczu. Wcześniej były to raczej hybrydy posiadające cechy różnych zwierząt np. jelenia, lwa, słonia, czy innych. Jednorożce pojawiały się już w starożytnych mitach i legendach. Chrześcijaństwo przyczyniło się do powstania aktualnej do dziś symboliki związanej z tym stworzeniem. W średniowieczu uosabiał on Najświętszą Marię Pannę lub Chrystusa. Wierzono, że sproszkowany róg tego zwierzęcia jest panaceum na choroby i trucizny. Jednorożec w sztuce oznacza niewinność i czystość. Współcześni ateiści stworzyli natomiast przeciwny symbol różowego niewidzialnego jednorożca, który uosabia "brak Boga", czy też "brak wiary".
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Koniki
Dawniej, szczególnie na wsi, dzieci nie miały zabawek. Uważano, że zabawa jest niepotrzebną stratą czasu. Zadaniem chłopców była pomoc w gospodarskich pracach ojcu, a dziewczęta pracowały z kobietami w domu, ogrodzie lub przy zwierzętach. Mimo wszystko dzieci jakoś sobie radziły i same wykonywały proste zabawki z patyków, szmatek, piórek- tego co było dostępne. Jeśli ktoś miał dziadka, który potrafił wykonywać garnki z gliny, to mógł liczyć na gwizdki czy okaryny wykonywane w wolnym czasie, a jeśli dziadek potrafił "wycinać" w drewnie, to szczęściarz mógł zostać posiadaczem zabawek z drewna. Najczęściej powstawały figurki zwierząt gospodarskich, a wśród nich najpopularniejszy był konik. W XIX wieku była to już powszechnie wykonywana zabawka, szczególnie w sezonie zimowym. Takie koniki były często pięknie malowane i sprzedawane na jarmarkach. Największe ośrodki ludowego zabawkarstwa to okolice Żywca, Kielc i Rzeszowa.
My zgromadziliśmy już pewną kolekcję koników. Sama też takiego uszyłam i wyhaftowałam.
My zgromadziliśmy już pewną kolekcję koników. Sama też takiego uszyłam i wyhaftowałam.
sobota, 16 stycznia 2016
Zabawy językowe
Dzisiaj napiszę parę słów o zabawach językowych, które bardzo lubimy. Są one bardzo przydatne w momentach, kiedy trzeba zająć czymś dziecko, a nie bardzo jest czym. My często bawimy się tak w samochodzie, w kolejce lub na długich spacerach, kiedy mój syn zaczyna marudzić, że nogi bolą.
Pierwsza zabawa, nazwijmy ją SŁOWA, polega na wymyślaniu definicji słów, np. "Co to jest kubek?". Druga osoba musi wytłumaczyć co oznacza słowo kubek np. "Jest to przedmiot przeznaczony do picia." Definicja może być szersza, węższa, zabawna lub bardzo serio. Warto zacząć od prostych nazw przedmiotów, a potem stopniowo przechodzić do trudniejszych pojęć jak "zieleń", "wiatr", "ciepło", "przyjaźń", "radość". Od nazw przedmiotów można przejść do dyskusji filozoficznej. Dzieci uwielbiają takie rozmowy i tak naprawdę ta zabawa jest tylko punktem wyjścia do ważnych rozmów o świecie i o nas. Zresztą zależy to od nas, od naszego nastroju. Myślę, że ważne jest, tak jak we wszystkich zabawach z dziećmi, żeby to było naturalne i niewymuszone. Jednego dnia jest to zabawa, która kończy się na rozrywce, a innego - ważna rozmowa.
Jeśli ktoś nie ma nadal pomysłu jak zacząć bawić się słowami, to polecam jako punkt wyjścia serię książeczek o słoniku Pomelo Ramony Badescu wydawnictwa "Zakamarki". Zabawne, czasem zaskakujące ilustracje są ciekawą interpretacją różnych pojęć i pretekstem do rozmów o nich z dzieckiem, a czasem też z samym sobą.
Druga zabawa, nazwijmy ją HISTORIE, polega na wymyślaniu różnych historyjek. Jedna osoba proponuje kto będzie występował i kilka szczegółów, np. księżniczka, zagubione jabłko, stary zniszczony blok. Druga osoba wymyśla historię i opowiada ją. Oczywiście jest przy tym dużo śmiechu, bo im bardziej nieprawdopodobne i śmieszne lub straszne będą perypetie księżniczki, tym lepiej. Czasem wplatamy w nasze historie jakieś fragmenty z bajek, książek, filmów, a nawet z życia. Czasem jest też tak, że opowiadam coś co się wydarzyło naprawdę i mój syn prosi, żebym opowiedziała co było dalej. Kiedy nie wiem, to on prosi, żebym coś wymyśliła i potem tworzymy sobie dalszy ciąg historii. Są takie opowiadania, które tak zabawnie nam wyszły, że do nich wracamy i opowiadamy ponownie lub coś zmieniamy, np. o panu ugryzionym przez kleszcza, któremu w szpitalu podali nieodpowiedni lek i wyrosły mu liście na stopach a żona go nie poznała, albo o lekarzu, który jechał do wypadku w kopalni złota, ale karetka utknęła w szybie.
Po co bawić się słowami, językiem? Jest to przede wszystkim doskonała rozrywka dla całej rodziny. Dziecko poznaje wciąż nowe wyrazy, staje się bardziej wrażliwe na język, brzmienie i znaczenie słów. Bardzo rozwijamy wyobraźnię. I jesteśmy razem, budujemy bliskość, poczucie wspólnoty w tym językowym szaleństwie, bo (przynajmniej u nas) zawsze są to zabawy śmieszne, nawet szalone. Bardzo dużo dowiadujemy się o sobie- o tym jak myślimy, rozumiemy świat, jacy jesteśmy.
Pierwsza zabawa, nazwijmy ją SŁOWA, polega na wymyślaniu definicji słów, np. "Co to jest kubek?". Druga osoba musi wytłumaczyć co oznacza słowo kubek np. "Jest to przedmiot przeznaczony do picia." Definicja może być szersza, węższa, zabawna lub bardzo serio. Warto zacząć od prostych nazw przedmiotów, a potem stopniowo przechodzić do trudniejszych pojęć jak "zieleń", "wiatr", "ciepło", "przyjaźń", "radość". Od nazw przedmiotów można przejść do dyskusji filozoficznej. Dzieci uwielbiają takie rozmowy i tak naprawdę ta zabawa jest tylko punktem wyjścia do ważnych rozmów o świecie i o nas. Zresztą zależy to od nas, od naszego nastroju. Myślę, że ważne jest, tak jak we wszystkich zabawach z dziećmi, żeby to było naturalne i niewymuszone. Jednego dnia jest to zabawa, która kończy się na rozrywce, a innego - ważna rozmowa.
Jeśli ktoś nie ma nadal pomysłu jak zacząć bawić się słowami, to polecam jako punkt wyjścia serię książeczek o słoniku Pomelo Ramony Badescu wydawnictwa "Zakamarki". Zabawne, czasem zaskakujące ilustracje są ciekawą interpretacją różnych pojęć i pretekstem do rozmów o nich z dzieckiem, a czasem też z samym sobą.
Druga zabawa, nazwijmy ją HISTORIE, polega na wymyślaniu różnych historyjek. Jedna osoba proponuje kto będzie występował i kilka szczegółów, np. księżniczka, zagubione jabłko, stary zniszczony blok. Druga osoba wymyśla historię i opowiada ją. Oczywiście jest przy tym dużo śmiechu, bo im bardziej nieprawdopodobne i śmieszne lub straszne będą perypetie księżniczki, tym lepiej. Czasem wplatamy w nasze historie jakieś fragmenty z bajek, książek, filmów, a nawet z życia. Czasem jest też tak, że opowiadam coś co się wydarzyło naprawdę i mój syn prosi, żebym opowiedziała co było dalej. Kiedy nie wiem, to on prosi, żebym coś wymyśliła i potem tworzymy sobie dalszy ciąg historii. Są takie opowiadania, które tak zabawnie nam wyszły, że do nich wracamy i opowiadamy ponownie lub coś zmieniamy, np. o panu ugryzionym przez kleszcza, któremu w szpitalu podali nieodpowiedni lek i wyrosły mu liście na stopach a żona go nie poznała, albo o lekarzu, który jechał do wypadku w kopalni złota, ale karetka utknęła w szybie.
Po co bawić się słowami, językiem? Jest to przede wszystkim doskonała rozrywka dla całej rodziny. Dziecko poznaje wciąż nowe wyrazy, staje się bardziej wrażliwe na język, brzmienie i znaczenie słów. Bardzo rozwijamy wyobraźnię. I jesteśmy razem, budujemy bliskość, poczucie wspólnoty w tym językowym szaleństwie, bo (przynajmniej u nas) zawsze są to zabawy śmieszne, nawet szalone. Bardzo dużo dowiadujemy się o sobie- o tym jak myślimy, rozumiemy świat, jacy jesteśmy.
czwartek, 14 stycznia 2016
Raz, dwa, trzy...
Dzisiaj krótko. Uczymy się cyferek. Jak byłam mała, tato zamówił u stolarza lizaki z cyframi dla mnie do szkoły. Ja zamiast lizaków uszyłam mięciutkie cyferki. Kto powiedział, że nauka nie może być zabawą? W dodatku i dla synka, i dla mamy.
wtorek, 12 stycznia 2016
Karnawału czas
Nadszedł czas na bal maskowy. U nas w tym roku szybko, bo jesteśmy już po. Przy okazji pokażę całą kolekcję strojów, które uszyłam przez kilka ostatnich lat. Może będą dla kogoś inspiracją.
Kostium "Ketchup" jest bardzo zaskakujący, efktowny, ale nie jest zbyt wygodny w trakcie zabawy, dlatego pod spód uszyłam czerwoną bluzkę i spodnie. Na bluzce jest taki sam napis i rysunek jak na butelce. Strój jest fajny, ale to nie jest nasz faworyt w całej kolekcji strojów.
Poniżej zdjęcie ulubionego stroju mojego syna. Kostium "Krab" jest też efektowny, ale zdecydowanie bardziej wygodny. Właściwie cały czas moje dziecko wraca do niego, przebiera się i bawi nim. Kostium uszyłam z kocyków polarowych zakupionych w sklepie Jysk.
Następny kostium to "Kurczak". Uszyłam go z żółtego weluru. Nie mam zdjęcia, na którym byłoby dobrze widać ogonek z piór. Na czubku głowy też są piórka, oczka i dziobek. Kostium jest odpowiedni dla mniejszego dziecka (mój syn był wtedy w żłobku). Jest wygodny i miły w dotyku.
Dzisiaj chyba uszyłabym go trochę inaczej. Moim zdaniem jest najmniej efektowny.
Ostatni kostium w mojej kolekcji to "Króliczek". To też był strój dla maluszka. Uszyłam go z polarowego kocyka. Bardzo lubię ten kostium i też bardzo długo się nim bawiliśmy. Teraz jest już oczywiście za mały.
Na koniec pokażę tegoroczny kostium, którego do mojej kolekcji nie mogę zaliczyć. Mój syn zapragnął przebrać się za policjanta. Uznałam, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi i zakupiłam gotową koszulkę oraz czapkę. Wybrałam komplet najbardziej zbliżony do oryginalnego munduru. Sama przygotowałam tylko pas, uszyłam kabury na pistolet i na kajdanki.
Kostium "Ketchup" jest bardzo zaskakujący, efktowny, ale nie jest zbyt wygodny w trakcie zabawy, dlatego pod spód uszyłam czerwoną bluzkę i spodnie. Na bluzce jest taki sam napis i rysunek jak na butelce. Strój jest fajny, ale to nie jest nasz faworyt w całej kolekcji strojów.
Poniżej zdjęcie ulubionego stroju mojego syna. Kostium "Krab" jest też efektowny, ale zdecydowanie bardziej wygodny. Właściwie cały czas moje dziecko wraca do niego, przebiera się i bawi nim. Kostium uszyłam z kocyków polarowych zakupionych w sklepie Jysk.
Następny kostium to "Kurczak". Uszyłam go z żółtego weluru. Nie mam zdjęcia, na którym byłoby dobrze widać ogonek z piór. Na czubku głowy też są piórka, oczka i dziobek. Kostium jest odpowiedni dla mniejszego dziecka (mój syn był wtedy w żłobku). Jest wygodny i miły w dotyku.
Dzisiaj chyba uszyłabym go trochę inaczej. Moim zdaniem jest najmniej efektowny.
Ostatni kostium w mojej kolekcji to "Króliczek". To też był strój dla maluszka. Uszyłam go z polarowego kocyka. Bardzo lubię ten kostium i też bardzo długo się nim bawiliśmy. Teraz jest już oczywiście za mały.
Na koniec pokażę tegoroczny kostium, którego do mojej kolekcji nie mogę zaliczyć. Mój syn zapragnął przebrać się za policjanta. Uznałam, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi i zakupiłam gotową koszulkę oraz czapkę. Wybrałam komplet najbardziej zbliżony do oryginalnego munduru. Sama przygotowałam tylko pas, uszyłam kabury na pistolet i na kajdanki.
niedziela, 10 stycznia 2016
Śpiworek do wózka
Poza wyprawką, którą już pokazałam, uszyłam też śpiworek do wózka. Oczywiście wózek był wyposażony w taki śpiworek, ale jego kolor był smutny. Poza tym uznałam, że warto mieć dwa takie śpiworki, bo wciąż będę je prała. Lubię jak dzidziuś ma czyściutko i świeżo.
Wnętrze śpiworka uszyłam z serduszkowego minky, a na zewnątrz jest bawełna. Ocieplenie wykonałam z kocyków ze sklepu Jysk. Te tanie polarowe kocyki zasługują na osobny post, ponieważ można z nich uszyć naprawdę dużo rzeczy.
A tak śpiworek prezentuje się w wózku:
Wnętrze śpiworka uszyłam z serduszkowego minky, a na zewnątrz jest bawełna. Ocieplenie wykonałam z kocyków ze sklepu Jysk. Te tanie polarowe kocyki zasługują na osobny post, ponieważ można z nich uszyć naprawdę dużo rzeczy.
A tak śpiworek prezentuje się w wózku:
czwartek, 7 stycznia 2016
Zimowa kostka
No i mamy prawdziwą zimę, niestety. Mam nadzieję, że szybko sobie odejdzie. Dla mnie ta pora roku jest fajna przez okno lub w telewizji. Najchętniej wyszłabym z domu dopiero na wiosnę.
Dla dzieci jest to czas radosny i dlatego walczę sama z sobą i jednak wychodzę, ba, nawet dzisiaj stoczyłam jedną bitwę na śnieżki.
Moja mała córeczka po raz pierwszy zobaczyła śnieg i doświadczyła tak niskich temperatur. "Rozmawiamy" sobie trochę o tym i bawimy się nową zimową kostką. Uszyłam ją z filcu i ozdobiłam pingwinkami. W środku jest ukryty dzwoneczek. Opowiadam jej różne historyjki o tym co pingwinki robią, w co się bawią. Chyba obie musimy oswoić tą zimę.
Dla dzieci jest to czas radosny i dlatego walczę sama z sobą i jednak wychodzę, ba, nawet dzisiaj stoczyłam jedną bitwę na śnieżki.
Moja mała córeczka po raz pierwszy zobaczyła śnieg i doświadczyła tak niskich temperatur. "Rozmawiamy" sobie trochę o tym i bawimy się nową zimową kostką. Uszyłam ją z filcu i ozdobiłam pingwinkami. W środku jest ukryty dzwoneczek. Opowiadam jej różne historyjki o tym co pingwinki robią, w co się bawią. Chyba obie musimy oswoić tą zimę.
wtorek, 5 stycznia 2016
Karuzelka do łóżeczka
Karuzelka do łóżeczka to jedna z pierwszych zabawek. Nasza córeczka dostała ją w spadku po starszym bracie. Pierwotnie była to zabawka typowa dla chłopca. Na dzidzię spoglądały misie, a każdy trzymał w łapkach piłkę - jeden do piłki nożnej, inny do rugby itd.
Jest to zabawka na pierwsze miesiące i szybko przestaje być dla dziecka atrakcyjna. Przechowywana w pudełku po kilku latach wyglądała jak nowa. Pomyślałam jednak, że nowe dziecko powinno mieć swoje zabawki i dlatego wymieniłam zawieszki. Uszyłam z filcu kwiatuszki z buziami.W przyszłości można je odczepić i wykorzystać w jakiejś dekoracji na sznureczku lub nabić na patyczki i zrobić mały ogródek. Można też zostawić po prostu do zabawy.
Jest to zabawka na pierwsze miesiące i szybko przestaje być dla dziecka atrakcyjna. Przechowywana w pudełku po kilku latach wyglądała jak nowa. Pomyślałam jednak, że nowe dziecko powinno mieć swoje zabawki i dlatego wymieniłam zawieszki. Uszyłam z filcu kwiatuszki z buziami.W przyszłości można je odczepić i wykorzystać w jakiejś dekoracji na sznureczku lub nabić na patyczki i zrobić mały ogródek. Można też zostawić po prostu do zabawy.
poniedziałek, 4 stycznia 2016
Kiedy zacząć czytać?
Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że czytanie książek jest bardzo ważne, nie tylko dla dzieci. Rozwija słownictwo, dostarcza wiedzy, rozrywki, uspokaja, uwrażliwia, pomaga zrozumieć siebie i innych ludzi. Kontakt ze słowem pisanym jest dla dzieci niezbędny. Pytanie : kiedy zacząć czytać dziecku? Ja uważam, że najlepiej już w życiu prenatalnym. Ja w każdym razie tak robiłam. Można czytać książki dla dzieci lub sięgać po własne lektury. Ważny jest głos mamy lub taty i emocje, które za pośrednictwem ciała mamy trafiają również do dzidziusia.
Jestem czytelniczką nałogową i czytam wszystko i wszędzie, dlatego czytanie dla dzieci czy z dziećmi nie jest dla mnie trudne. Ważne jest, żeby nie robić też tego na siłę- "we wtorki od 15.10 do 15.20 czytam książkę dziecku, bo tak trzeba". Fajnie, jeśli wynika to z naturalnej potrzeby rodzica, żeby być z dzieckiem i dzielić się z nim tym co lubię.
Każde dziecko jest też inne i od razu pokaże swoje preferencje czytelnicze. Mojemu synowi od początku czytałam własne książki. Codziennie od urodzenia przez dwa lata (!) słuchał też jak Krzysztof Kowalewski czyta "Muminki". Naprawdę, nie dręczyłam dziecka w ten sposób. On nie chciał słuchać innych audiobooków. Myślę, że pan Kowalewski nie zdaje sobie sprawy jak wielkiego fana zyskał i jak duży był jego wpływ na wychowanie czytelnicze mojego synka.
Syn chętnie słuchał moich książek, aż pewnego dnia zaprotestował, czyli zaczął rozumieć. Wtedy zaczęliśmy sięgać po książeczki dla dzieci. Miał wtedy jakieś cztery, pięć miesięcy, dlatego wybrałam książeczki najbliższe dziecku : "Ciało", "Kolory", "Zwierzęta na wsi". Myślę, że w tym kluczowym momencie nie wolno zostawić dziecka samego z lekturą. Do każdej ilustracji i książeczki wymyślaliśmy zabawy, które powodowały, że czytanie było świetną rozrywką. Nie rezygnowaliśmy też z czytania przed snem np. "Mikołajka" i słuchania "Muminków".
Z biegiem lat ilość lektur rosła, tematy się zmieniały i w tej chwili mam w domu świadomego czytelnika, który kocha książki i ma swój własny gust czytelniczy.
Moja maleńka córeczka dopiero zaczyna swoją przygodę z książkami, ale już widzę, że jest inna. Szybciej trzeba było wprowadzić dziecięce książeczki i bardziej lubi krótką fabułę z obrazkami, niż książeczki prezentujące części ciała, czy zwierzątka. Audiobooków nie chce słuchać wcale. Powoli przekonuje się do słuchowisk dla dzieci. Jej ulubione, to zarazem mój faworyt z dzieciństwa: "Pchła szachrajka". Moi rodzice jak to słyszą, tylko przewracają oczami. Rezolutna pchła towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo.
Czytanie z dziećmi jest też atrakcyjne dla rodziców. Teraz jest tyle wspaniałych, mądrych, zabawnych książek dla dzieci. Może jeszcze o tym napiszę, bo jest to temat szeroki i fascynujący dla mnie.
Jestem czytelniczką nałogową i czytam wszystko i wszędzie, dlatego czytanie dla dzieci czy z dziećmi nie jest dla mnie trudne. Ważne jest, żeby nie robić też tego na siłę- "we wtorki od 15.10 do 15.20 czytam książkę dziecku, bo tak trzeba". Fajnie, jeśli wynika to z naturalnej potrzeby rodzica, żeby być z dzieckiem i dzielić się z nim tym co lubię.
Każde dziecko jest też inne i od razu pokaże swoje preferencje czytelnicze. Mojemu synowi od początku czytałam własne książki. Codziennie od urodzenia przez dwa lata (!) słuchał też jak Krzysztof Kowalewski czyta "Muminki". Naprawdę, nie dręczyłam dziecka w ten sposób. On nie chciał słuchać innych audiobooków. Myślę, że pan Kowalewski nie zdaje sobie sprawy jak wielkiego fana zyskał i jak duży był jego wpływ na wychowanie czytelnicze mojego synka.
Syn chętnie słuchał moich książek, aż pewnego dnia zaprotestował, czyli zaczął rozumieć. Wtedy zaczęliśmy sięgać po książeczki dla dzieci. Miał wtedy jakieś cztery, pięć miesięcy, dlatego wybrałam książeczki najbliższe dziecku : "Ciało", "Kolory", "Zwierzęta na wsi". Myślę, że w tym kluczowym momencie nie wolno zostawić dziecka samego z lekturą. Do każdej ilustracji i książeczki wymyślaliśmy zabawy, które powodowały, że czytanie było świetną rozrywką. Nie rezygnowaliśmy też z czytania przed snem np. "Mikołajka" i słuchania "Muminków".
Z biegiem lat ilość lektur rosła, tematy się zmieniały i w tej chwili mam w domu świadomego czytelnika, który kocha książki i ma swój własny gust czytelniczy.
Moja maleńka córeczka dopiero zaczyna swoją przygodę z książkami, ale już widzę, że jest inna. Szybciej trzeba było wprowadzić dziecięce książeczki i bardziej lubi krótką fabułę z obrazkami, niż książeczki prezentujące części ciała, czy zwierzątka. Audiobooków nie chce słuchać wcale. Powoli przekonuje się do słuchowisk dla dzieci. Jej ulubione, to zarazem mój faworyt z dzieciństwa: "Pchła szachrajka". Moi rodzice jak to słyszą, tylko przewracają oczami. Rezolutna pchła towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo.
Czytanie z dziećmi jest też atrakcyjne dla rodziców. Teraz jest tyle wspaniałych, mądrych, zabawnych książek dla dzieci. Może jeszcze o tym napiszę, bo jest to temat szeroki i fascynujący dla mnie.
sobota, 2 stycznia 2016
Wyprawka niemowlęca
Kiedy miałam urodzić mojego synka uszyłam mu całą wyprawkę sama. Były to dwie zmiany pościeli, ochraniacz do łóżeczka, rożek, kocyk. Chciałam, żeby miał te rzeczy jedyne w swoim rodzaju, a poza tym szycie sprawiło mi wtedy dużo przyjemności.
Podobnie było teraz, kiedy miała się urodzić moja córeczka. Zaszalałam i uszyłam naprawdę sporo fajnych rzeczy, które złożyły się na jej wyprawkę. Dominuje oczywiście mój ulubiony kolor, w którym i mnie i mojej córce jest najładniej.
Powyżej na zdjęciu jest śpiworek. Bardzo praktyczna rzecz i naprawdę łatwa do uszycia (jak cała wyprawka zresztą). Wykrój zrobiłam sama. Śpiworek zapinany jest na zamek przez środek, bo uznałam, że tak będzie mi najłatwiej wyjąć/włożyć dziecko lub sprawnie przewinąć w nocy. Widziałam też śpiworki zapinane na ramionach lub na dole, ale kierowałam się tutaj własną wygodą. Podszewka jest zrobiona z miękkiej bawełny, a wierzch to modna teraz dzianina minky. Kiedy kładę małą w takim "ubranku", mam pewność, że będzie jej cieplutko i miło.
Uszyłam też ochraniacz na łóżeczko i dwa komplety pościeli.
Powstał też ciepły rożek zapinany na praktyczny rzep.
Do tego dwustronny rogal do karmienia i leżenia.
Następnie uszyłam kocyk.
Na końcu powstała narzuta na łóżko dla mamy i taty.
Wszystkie elementy mojej wyprawki sprawdzają się znakomicie. Są to rzeczy praktyczne, ładne i takie jak chciałam.
Podobnie było teraz, kiedy miała się urodzić moja córeczka. Zaszalałam i uszyłam naprawdę sporo fajnych rzeczy, które złożyły się na jej wyprawkę. Dominuje oczywiście mój ulubiony kolor, w którym i mnie i mojej córce jest najładniej.
Powyżej na zdjęciu jest śpiworek. Bardzo praktyczna rzecz i naprawdę łatwa do uszycia (jak cała wyprawka zresztą). Wykrój zrobiłam sama. Śpiworek zapinany jest na zamek przez środek, bo uznałam, że tak będzie mi najłatwiej wyjąć/włożyć dziecko lub sprawnie przewinąć w nocy. Widziałam też śpiworki zapinane na ramionach lub na dole, ale kierowałam się tutaj własną wygodą. Podszewka jest zrobiona z miękkiej bawełny, a wierzch to modna teraz dzianina minky. Kiedy kładę małą w takim "ubranku", mam pewność, że będzie jej cieplutko i miło.
Uszyłam też ochraniacz na łóżeczko i dwa komplety pościeli.
Powstał też ciepły rożek zapinany na praktyczny rzep.
Do tego dwustronny rogal do karmienia i leżenia.
Następnie uszyłam kocyk.
Na końcu powstała narzuta na łóżko dla mamy i taty.
Wszystkie elementy mojej wyprawki sprawdzają się znakomicie. Są to rzeczy praktyczne, ładne i takie jak chciałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)